RZESZÓW / PODKARPACIE. Rozpoczęło się śledztwo w sprawie rzekomego porwania studenta Politechniki, Mateusza Szylaka. Mija miesiąc od jego zaginięcia. Do tej pory z nikim się nie kontaktował.
foto: archiwum rzeszow24.pl
Mateusz Szylak zaginął w nocy z 19 na 20 listopada. Jego siostra złożyła zawiadomienie o porwaniu. Zdaniem policji, nic nie wskazuje jednak na taki scenariusz.
Ostatni raz studenta Politechniki widziano na ulicy Czackiego w Rzeszowie. Kamera zarejestrowała jego wizerunek między godziną 2:20, a 2:40. Od tamtej pory nie był aktywny w sieci, ani z nikim się nie kontaktował.
Dzień przed zaginięciem przyjechał do Rzeszowa na “domówkę”. Po imprezie, wraz z dwójką kolegów mieli wracać do domu, ale Mateusz chciał jeszcze pojechać na Rynek do pubu “Czarny Kot”. Twierdził, że jest tam z kimś umówiony.
W taksówce Mateusz pisał z kimś na facebooku. Rozmowę zabezpieczyła policja. Wiadomo jednak, że nie doszło do spotkania z tą osobą.
W pubie “Czarny Kot” Mateusz spędził około 40 minut. Po wyjściu, student Politechniki zaczepił trzech mężczyzn na ul. Króla Kazimierza. Obyło się jednak bez awantury. Jeden z nich dał mu się napić piwa, po czym wszyscy się rozeszli.
Później kamera zarejestrowała Mateusza niedaleko klubu Shine. Następnie przechodził ul. Hetmańską. Ślad urywa się na ulicy Czackiego, gdzie był widziany po raz ostatni.
Przesłuchano trzech mężczyzn, którzy rozmawiali z Mateuszem po tym, jak wyszedł z pubu. Ich zeznania nic nie wniosły do sprawy.
Jedna z kamer ujęła też, że tuż po wyjściu z ul. Czackiego, obok Mateusza przejechał jakiś samochód. Widać tylko odbijające się światła na bloku. Auto zawróciło, ale nie było widać, żeby Mateusz podchodził do samochodu. Mógł to być taksówkarz, który odwiózł kogoś właśnie w to miejsce.
Mężczyznę szukała policja, straż, rodzina i znajomi. Przeszukano centrum miasta, okolice Wisłoka, bulwary i stare, opuszczone miejsca. Nigdzie nie natrafiono na ślady, które mógł zostawić 25-letni Mateusz.
lub zaloguj się aby dodać komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz