RZESZÓW / PODKARPACIE. Snapchat, Twitter, Instagram. Portale społecznościowe mnożą się jak e-grzyby po deszczu. Niektórzy mówią, że życie wirtualne zaczęło wypierać życie realne. Zapraszamy na kolejny wpis Agnieszki Wszołek.
Snapchat, Twitter, Instagram. Portale społecznościowe mnożą się jak e-grzyby po deszczu. Niektórzy mówią, że życie wirtualne zaczęło wypierać życie realne. Ale dlaczego to pierwsze nie jest uznawane za to drugie? Tak jak powiedział Dumbledore: “Oczywiście, że to się dzieje w twojej głowie Harry. Ale wobec tego skąd wniosek, że to się nie dzieje naprawdę?”.
Wszystko jest w porządku, dopóki faktycznie nie cierpią na tym rzeczywiste kontakty. Każdy z nas ma znajomego, z którym nie da się normalnie porozmawiać, bo siedzi z przysłowiowym nosem w telefonie. Właściwie jest duże prawdopodobieństwo, że macie wielu takich znajomych. W sumie całkiem spore prawdopodobieństwo, że sami jesteście takim znajomym. Wstydźcie się.
Mnie do tego nie ciągnie. Jedyne konto jakie mam, to konto na Facebooku, przed którym też się długo broniłam. No i założyłam sobie Tindera. Raz. Byłam pod wpływem alkoholu i przyjaciółki. Każdy z nas ma przyjaciółkę, która interesuje się jego życiem towarzyskim o wiele bardziej niż powinna. Wychodzicie razem i od razu pada pytanie: “No co tam NOWEGO u ciebie? Opowiadaj!”. Ton głosu: radosny. Tonacja: wznosząca. Rodzaj: pytanie i imperatyw. Możliwość ucieczki: brak.
Już przed wiekami istniała instytucja swatek, co bezlitośnie obnażało ludzkie zapotrzebowanie na osobę towarzyszącą. I nieporadność w jej szukaniu. Każda epoka miała swoje ogłoszenia, biura matrymonialne, randki w ciemno, speed datingi i inne. Internet naturalnie zwietrzył niszę. Tinder to aplikacja na telefon, która wyszukuje osoby z okolicy na podstawie informacji z Facebooka. Ale widzimy tylko zdjęcie, imię i opis osoby. Tinder wygrywa z innymi serwisami, bo fakt, że kogoś polubiłeś nie ujrzy światła dziennego, jeśli druga osoba też cię nie polubi. No chyba że przypadkiem machniesz kciukiem w górę i wyślesz superlajka (“co? jak? głupi telefon!”).
Na Instagramie powstało konto “Tinder Nightmares”, na które można wysyłać perełki. Ma już 1,5 miliona followersów. Choćby z tego powodu warto było stworzyć tę aplikację. Zły podryw wszedł na nowy poziom. Niesamowite jest, jakie teksty ludzie potrafią wymyśleć. Niestety nie mogę ich przytoczyć, zabrania mi etyka pracy.
Co do mojego Tindera, miałam go może dwa tygodnie. Przez ten czas korzystała z niego głównie moja przyjaciółka. Lajkowała ludzi w moim imieniu i odpisywała na słabe podrywy. Nauczyło mnie to dwóch rzeczy. Jeden: podryw może być tak zły, że zadziała. Dwa: nigdy nie zostawiać telefonu bez opieki.
Agnieszka Wszołek
lub zaloguj się aby dodać komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz