REKLAMA

Za rok Wenecja, jeśli Bóg da

Ewelina Furtyk to dziewczyna o wielkim sercu. Pokonanie 800km to wielki wysiłek, ale w szczytnym celu warto. Dla dobra innych jest gotowa zrobić wszystko.

 

Red.: Skąd wziął się pomysł na taką formę pomocy?

Ewelina: 4 lata temu byłam już rowerem na trasie Rzeszów – Gdańsk z moim bratem oraz kolegą – obydwoje to wojskowi. To było niezwykle przeżycie i chciałam to powtórzyć. Co roku dawałam posty na Facebooku, że poszukuje chętnych osób, ale nikt jakoś nie wyrażał aprobaty. Dopiero w tym roku Karolina Gwóźdź, moja koleżanka z Austrii wyraziła aprobatę.  Szukaliśmy facetów, ale nikt nie chciał. Później stwierdziłyśmy, że damy radę od początku byłyśmy bardzo zdeterminowane  jakoś dwa dni po naszej decyzji , że jedziemy zgodził się Artur Wroński – też mój kolega a jej kuzyn. Razem będzie łatwiej stwierdziliśmy.

Red.: Ośrodek Szkolno-Wychowawczy nr 1 w Przemyślu – wybraliście, że pomożecie tej placówce. Dlaczego właśnie ta?

 

Kiedy już było pewne, że jedziemy pomyślałam,  że warto zrobić to w charytatywnym celu bo słyszałam o podobnym akcjach np. akcja T mobile…tylko nie za bardzo wiedziałam jak do tego się zabrać. Od razu jednak pomyślałam o Tomku Bandrowiczu,  którego znam z SOSW nr.1 w Przemyślu, to mój kolega którego poznałam około dwa lata temu podcas BOCCE olimpiady specjalne dla dzieci z zespołem Downa. Pomagałam tam razem z wolontariuszami z Gimnazjum Morawa, w którym wtedy pracowałam. Tomek pochwycił temat i zaczął szukać sponsorów i myśleć nad tym,  jak to rozreklamowac. Bez mediów nie było tylu darczyńców. Choć ja nie chciałam takiego “szumu”. Ale mówię, bez tego byłoby słabo….

Red.: Czy długo już jeździsz na rowerze? Jest to Twoja pasja?

 

Jeśli chodzi o rower, tak to moja pasja od kilkunastu lat, w ogóle jestem bardzo aktywną osobą, jeżdżę na rowerze, ćwiczę cały rok na orbitreku i biegam…po prostu to kocham i uważam,  że sport uczy bardzo wytrzymałości i uodparnia psychikę
Red.: Czy masz dobry kontakt  z Karoliną i Arturem – osobami, z którymi wyruszyłaś w trasę?

Jeśli chodzi o nasza znajomość to znamy się już kilka lat. Nie odwiedzaliśmy się za często, bo oni mieszkają we Wiedniu.

Red.: Najtrudniejszy moment podczas trasy?

To chyba czwarty dzień. Pogoda beznadziejna ,oprócz silnego wiatru okropny deszcz.  Było zwątpienie i brak mocy. Poza tym dało nam w kość niewyspanie,  bo jednak ciężko się spało u obcych ludzi, pomimo przeważnie dobrych warunków, spaliśmy po godzinie, max. Do 5 godzin. To jednak za mało…

Red.:  Nie mieliście zaplanowanych noclegów, liczyliście na pomoc ludzi. Czy udało się bez problemu ją uzyskać?

Z noclegami było ciężko widzę że ludzie jednak się boją. Wiadomo jakie teraz czasy są. Ogólnie zawsze domy skromniejsze są bardziej łaskawe. Ci ludzie, którzy nas przenocowali zasługują na prawdę na szacunek i uznanie, bardzo jesteśmy im wdzięczni . Oprócz spania oferowali również poczęstunek. Zawiodłam się niestety na księżach,  bo dwóch nam odmówiło. Podając dziwną argumentację.

 

Red.: Wasza trasa liczyła 800km czy bardzo ciężko było ją pokonać?

Udało nam się pokonać 800 km w 6 dni to ogromny sukces,  biorąc pod uwagę pogodę i to,  że jednak nie jesteśmy profesjonalistami.

Red.: Czy udało się uzyskać złotówkę za każdy przejechany kilometr?

Kwota,  która planowaliśmy uzyskać to było 2400 zł. W tej chwili została przekroczona i to znacznie z czego jestem dumna.

Red.:  Planujecie jakąś kolejną wspólną trasę?

Za rok Wenecja, jeśli Bóg da.

Rozmawiała Monika Tarała

17-07-2018

Udostępnij ten artykuł znajomym:

Udostępnij

Napisz komentarz przez Facebook


lub zaloguj się aby dodać komentarz


Pokaż więcej komentarzy (0)

Tagi: , ,