REKLAMA

O rewolucji w sklepikach szkolnych: “Ingerencji w nasze życie mówimy NIE!”

RZESZÓW/PODKARPACIE. Z dniem 1 września 2015 r. weszła w życie nowela ustawy z dnia 25 sierpnia 2006 r. o bezpieczeństwie żywności i żywienia oraz rozporządzenie ministra zdrowia z dnia 26 sierpnia 2015 r. w sprawie grup środków spożywczych przeznaczonych do sprzedaży dzieciom i młodzieży w jednostkach systemu oświaty oraz wymagań, jakie muszą spełniać środki spożywcze stosowane w ramach żywienia zbiorowego dzieci i młodzieży w tych jednostkach.

SKLEPIKI

Kluczowym zapisem noweli ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia jest nowy art. 52.c.6, który nadaje delegację ministrowi zdrowia do określenia drogą rozporządzenia grup środków spożywczych przeznaczonych do sprzedaży dzieciom i młodzieży w jednostkach systemu oświaty oraz wymagania, jakie muszą spełniać te środki spożywcze.

Już od 2 września, co chwilę, otrzymuję informacje od dyrektorów szkół czy znajomych, którzy działają w radach rodziców szkół, że zapisy powyżej przedstawionego rozporządzenia są albo skrajnie wyidealizowane albo napisane w złej wierze.

Rozporządzenie samo w sobie może przerazić, składa się z list produktów dopuszczonych do sprzedaży. Kanapki muszą być zrobione z chleba pełnoziarnistego lub razowego. Znajdujące się w nich mięso nie może zawierać więcej niż 10 gramów tłuszczu w 100 g produktu.
W kanapce nie może być też serka topionego, soli, majonezu ani keczupu, do którego zużyto mniej niż 120 g pomidorów. To samo dotyczy sałatek. Jogurty i inne produkty mleczne nie mogą mieć w sobie więcej niż 10 g cukru i tłuszczu. Zakazane są słodzone produkty zbożowe – np. płatki śniadaniowe i przetwory owocowe – musy i soki. Dzieci mogą jeść surowe owoce i warzywa, także suszone – ale bez zawartości cukru. Nie kupią już chipsów, batoników czy… kiszonych ogórków, a także żadnych słodzonych napojów. Zastąpią je: woda, herbata i kawa zbożowa. Skoro wszystko inne jest takie niezdrowe, należałoby zakazać sprzedaży wyrobów niespełniających tych wyśrubowanych norm w ogóle.

Nawet ekologiczne produkty nie nadają się do sprzedaży w sklepikach szkolnych. Przykładem może być firma Sante, której jedynie 5 wyrobów z oferty spełnia te wymagania. Organizacje kupieckie sprawdziły ponadto 5 tysięcy innych produktów żywnościowych, okazało się, że tylko kilka odpowiada rygorom rozporządzenia.

Widać, że nowe prawo w żaden sposób nie chroni dzieci przed szkodliwą żywnością, natomiast ułatwia coś zupełnie innego. Rynek sklepików szkolnych oszacowany jest na kwotę około 4 mld. zł. Kto go przejmie? Znikną sklepiki, pojawią się automaty. A śmieciowe jedzenie dzieci kupią w sklepie obok szkoły.

Co się stanie dalej? W skali całego kraju pracę straci około 30 do 40 tys. osób. Ale o tych ludzi nikt się nie upomni, albowiem nie pracują w wielkich kopalniach czy fabrykach. To najczęściej emeryci i renciści dorabiający na umowę-zlecenie w sklepikach szkolnych.

Oczywiście, problem niezdrowej żywności istnieje, ale można go rozwiązać innymi metodami. Od lat mówi się o polskiej szkole, że powinna polegać na współpracy dyrekcji
i nauczycieli z radami rodziców, radami szkoły. Mówi się o coraz większym włączaniu rodziców w życie szkoły. Tymczasem jeden zapis przekreśla całą przestrzeń współpracy.

Sama ustawa jest wewnętrznie niespójna, a także niespójna z wieloma innymi zapisami dotyczącymi systemu oświaty. W art. 52.c.3, a więc kilka linijek przed feralnym, wskazanym wcześniej zapisem dotyczącym wpływu ministra zdrowia na to, co mogą kupować dzieci, pompatycznie pisze się, iż to dyrektor placówki oświatowej może ustalić, w porozumieniu
z radą rodziców, szczegółową listę produktów dopuszczonych do sprzedaży.

W związku z faktem, iż przepisy powyżej przedstawione, w sposób skrajny, dewastują przestrzeń publiczną, powodują wzrost bezrobocia istnieje konieczność, aby je jak najszybciej uchylić – w części dotyczącej wpływu ministra zdrowia na to, co mogą kupować dzieci w sklepikach szkolnych.

Jako pedagodzy, rodzice i handlowcy wzywamy do uchylenia bzdurnego zapisu pozwalającego ministrowi zdrowia ingerować w to, co bez problemu mogą ustalić dyrekcje szkół i rady rodziców!

Koniec z Polską resortową! Chcemy Polski wolnej i rozumnej!

 

 

 

Krystyna Wróblewska

Dyrektor PCEN w Rzeszowie, Kandydatka do Sejmu RP

Zofia Kowalczuk

Intendentka w Przedszkolu nr 2 w Ustrzykach Dolnych

Janusz Tuleja

Właściciel sklepików szkolnych, przedsiębiorca

Stanisław Kruczek

Członek Zarządu Województwa Podkarpackiego, Przewodniczący Rady Rodziców
w Zespole Szkół Elektronicznych w Rzeszowie oraz w Zespole Szkół w Błażowej

26-09-2015

Udostępnij ten artykuł znajomym:

Udostępnij

Napisz komentarz przez Facebook


lub zaloguj się aby dodać komentarz


Pokaż więcej komentarzy (0)